Lyrics
[Verse1]
tak Walczyłem z demonami, w mroku ścieżek bez końca,
Lecz z dnia na dzień wyczekiwałem promieni słońca.
Niech historia zna mnie jako tego, który nigdy nie klęknął,
Który mimo upadków wstał znowu i nie potrafił pęknąć.
Ogień we mnie płonie, nieustannie, niczym lawa,
Jestem jak wulkan, gotów wybuchnąć, ale nie dam się złamać.
Niechaj los się dziwi, jak z popiołów powstałem,
Jak z każdym ciosem w twarz, z każdą raną, silniejszy się stawałem.
[Chorus]
Z popiołów powstaję, niczym feniks z płomieni,
Choć czasem życie rani, to wciąż w sercu jest iskra nadziei.
Ściany stawiane, lecz ja wyłamuję je mocą woli,
Bo wiem, że w końcu ma walka moje serce ukoi.
(TAK!)
[Verse2]
Niech ciężar przeszłości nie będzie moim brzemieniem,
Bo patrzę w przód, jestem gotów na lepsze spełnienie.
Odkryłem w sobie moc, której wcześniej nie znałem,
I choć droga kręta, nieustannie przed siebie kroki stawiałem.
Stawiam czoła wiatrom, które chcą złamać mojego ducha,
niekiedy ślepo lecę, mimo że noc ciemna i głucha.
Wierzyłem w siebie, gdy świat krzyczał "nie!",
Bo wiem, że każda próba, każda trudność, rozproszy mój cień.
(ten cień!)
[Chorus]
Z popiołów powstaję, niczym feniks z płomieni,
Choć czasem życie rani, to wciąż w sercu jest iskra nadziei.
Ściany stawiane, lecz ja wyłamuję je mocą woli,
Bo wiem, że w końcu ma walka moje serce ukoi.
(TAK!)
[Verse3]
Niech moja walka będzie ostatnią moją walką,
czekać na Szczęście jest zawsze warto!
Bo wiem, że każdy dzień to nowa jest szansa życia,
by wstać, by ruszyć naprzód, nie mam nic do ukrycia.
W miłość ja wierzę i w szczęśliwe zakończenie,
już ja nie będę dłużej tego świata cieniem.
Wyszedłem na zewnątrz, pełną piersią oddycham,
Ciosy w mą stronę? Będę unikać!
(Wywalczę, wygram, bo się nie poddam!)
(nie poddam!)
[Chorus]
Z popiołów powstaję, niczym feniks z płomieni,
Choć czasem życie rani, to wciąż w sercu jest iskra nadziei.
(TAK!)
[end]