Lyrics
[Intro]
i raz dwa trzy,
[Verse]
Jakiś czas temu, spod białostockiej wsi,
Wyjechał do stolicy podlasia,
szukać lepszych dni,
Wojciech, podobny zupełnie do nikogo,
Jednak ubrany na brązowo-fioletowo.
w biatelu znał jednego,
Z powiatu swego, robiącego już od dziewięćdziesiątego dziewiątego,
Krzysztof ma na imię, w lampach trochę robi
Wojciech wymyślił, że też spróbuje sił i se dorobi.
[Verse 2]
a teraz postanowił saunę,
jak Krzysiek na podwórku walnę,
Deski sąsiadowi zwinął,
może z powołaniem się minął,
narzędzia od teścia nosił,
linijkę córce zakosił, zeszyt miętosił.
[Chorus]
Wojtek rysował plany,
kręcił się jak skazany, kreślił jak opętany,
mierzył i ciął, nonstop pod nosem klął,
młotkiem napierdzielał w dach aż strach,
choć z kominem miało być rach ciach,
lecz zasrany dym zamiast w górę, zamiast chmurę w rurę,
wpierdzielał opary bure w jakąś czarną dziurę.
[Verse 4]
Wojtek myślał, kombinował,
flaszkę na razie do szafki schował,
Komin musiał być wyższy, no pewnie,
ale gdy będzie wietrznie, to przecie to wszystko jebnie i glebnie.
[Verse 5]
W końcu Wojtek na pomysł wpadł,
może na głowę upadł,
komin z cegieł i gliny kładł,
Wysoki kanał budował, piwa se nie żałował,
by dym się nie blokował a cały w niebo chował.
[Chorus]
i Wojtek był lekko w szoku,
stał w rozkroku patrzył wokół,
i czuł się trochę tak,
tak jak wtedy jak, kiedy brał pierwszy raz,
i czuł się teraz lepszy,
a wszyscy inni jebani,
myślą, że są wybrańcami.
[Verse 6]
I Wojtek z dumą na saunę spoglądał,
strony wik-trona sobie przeglądał,
W niej driny z whisky walił,
w piecu drewnem palił,
fajeczkę sobie smalił.
[Pause]
[Chorus]
Po drinach i lufce miał Wojtek zjazd,
faza, jakby zaczął chwytać się gwiazd,
w głowie dziura jak ciemna chmura,
gdzie dół, a gdzie góra?, czy matura to bzdura?
[Verse 7]
W głowie burdel jak w TV,
drink juz twarz mu wykrzywił,
wciąż go dziwi taki stan,
myśli radę dam albo nie dam.
[Verse 8]
I zadziwia go ten fakt,
gdy leży sobie sam ot tak,
plecy sztywne z odtrętwienia,
leci w krainę zapomnienia.
[Chorus]
I Wojtek z dumą na saunę spoglądał,
strony wik-trona sobie przeglądał,
W niej driny z whisky walił,
w piecu drewnem palił,
fajeczkę sobie smalił.
[Pause]
[Chorus]
Po drinach i lufce miał Wojtek zjazd,
faza, jakby zaczął chwytać się gwiazd,
w głowie dziura jak ciemna chmura,
gdzie dół, a gdzie góra?, czy matura to bzdura?